Komin powstał natomiast z potrzeby. Jest to pierwszy komin Martynki. Wcześniej nosiła szalik i wiecznie miała poodkrywaną szyję, wiecznie sobie go rozwiązywała. Szybka decyzja, szybka praca. Prosty, ale funkcjonalny. Spełnia należycie swoją rolę. Nie jest przylegający. Nadaje się zarówno do noszenia nad kurtką, jak i pod nią. Nadawałby się również do zasłonięcia buzi przy większych mrozacj, ale Martynka lubi wietrzyć język i meleć kominy dlatego muszę tak ją ubierać, żeby nie mogła go zjadać. Natomist zeszłej zimy, kiedy Maartyna śliniła się jeszcze na potęgę, komin stanowił świetną izolację.
Czapka: włóczka kotek, 100%akryl (tani i nie wart zachodu)
Komin: włóczka z czasopisma DeAgostini, 50%akryl, 50%wełna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz