środa, 28 lutego 2018

Czapka myszka i kolejny komin

Dzisiaj czapka myszka, która powstała tak po prostu, dla zużycia włóczki. Czasem nosi ją Martynka, ale to wówczas, gdy muszę szybko wyjść, a żadnej innej czapki nie mam w zasiegu wzroku (jestem mostrzem bałaganu i braku organizacji, a Martynka lubi wyprowadzać wszystkie czapki i buty). Jest zrobiona z kotka, więc nie powala. Nie powiedziałabym, ze to miękki i przyjemny w dotyku akryl. W ogóle za alrylem nie przepadam.
Komin powstał natomiast z potrzeby. Jest to pierwszy komin Martynki. Wcześniej nosiła szalik i wiecznie miała poodkrywaną szyję, wiecznie sobie go rozwiązywała. Szybka decyzja, szybka praca. Prosty, ale funkcjonalny. Spełnia należycie swoją rolę. Nie jest przylegający. Nadaje się zarówno do noszenia nad kurtką, jak i pod nią. Nadawałby się również do zasłonięcia buzi przy większych mrozacj, ale Martynka lubi wietrzyć język i meleć kominy dlatego muszę tak ją ubierać, żeby nie mogła go zjadać. Natomist zeszłej zimy, kiedy Maartyna śliniła się jeszcze na potęgę, komin stanowił świetną izolację.

Czapka: włóczka kotek, 100%akryl (tani i nie wart zachodu)
Komin: włóczka z czasopisma DeAgostini, 50%akryl, 50%wełna




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz